W Miłym Szydełku, bo tak nazywa się jej sklep, Marzena sprzedaje zarówno swoje wyroby, jak i te dostarczone przez innych łódzkich rękodzielników. Łodzianka otworzyła go dwa lata temu, gdy zdecydowała się rzucić pracę w korporacji i zawodowo zająć się swoim hobby. Znajdziemy tu m.in. czapki, szaliki, breloczki w różnych kształtach, maskotki, a także nietuzinkowe torby, które są unikatami. – Robiąc torby, dbam o to, aby każda z nich była przygotowana tylko w jednym egzemplarzu. Jeśli wykorzystuję ten sam wzór, to modele różnią się np. kolorami. Dzięki temu wszystkie są wyjątkowe – tłumaczy Marzena.
Natchnienie czy obsesja?
Dzierganie zajmuje jej większość dnia. Jak przyznaje, mało rzeczy jest w stanie oderwać ją od szydełka. Robi przerwy na jedzenie, spanie i dojazdy do pracy. Szydełkuje zanim wyjdzie z domu i przed pójściem spać. Jeśli ma wenę, potrafi wydziergać w ciągu dwóch dni nawet kilkanaście czapek! – To chyba można już nazwać uzależnieniem – dodaje ze śmiechem.
W szydełkowaniu najbardziej ekscytują ją niespodzianki. Zaskakujący jest końcowy etap, bo to on wskazuje na to, czy praca się udała. Lata praktyki pozwoliły łodziance dojść do perfekcji i choć wszystkie jej prace zachwycają, ona sama nie zawsze jest z nich w 100% zadowolona. – Gdy dziergam, nie wiem, co finalnie z tego wyjdzie – przyznaje. – Może być tak, że czasem coś się nie uda, ale zazwyczaj nikt poza mną tego nie widzi. Wszyscy skupiają się na całokształcie, a nie na drobnych szczegółach.
Nie tylko dla kobiet
Marzena szydełkować uczyła się jako mała dziewczynka od swoich sąsiadek, podglądała je i prosiła o rady. – Kiedy zaczynałam, nie było ogólnego dostępu do Internetu, więc materiałów do nauki nie było zbyt dużo. Korzystałam przede wszystkim z poradników zamieszczonych w różnych gazetach i ze swojej wyobraźni – wspomina.
Teraz swoją zbieraną przez lata wiedzę łodzianka chętnie przekazuje innym. Regularnie prowadzi warsztaty, podczas których uczy dziergania. Walczy również ze stereotypami. – Szydełkowanie wciąż jest postrzegane jako czynność, którą wykonują tylko seniorki. Staram się zmieniać to myślenie, bo nie do końca się z nim zgadzam. Do mnie na zajęcia przychodzą osoby w różnym wieku – są dziewczynki z podstawówki, bywały też studentki i osoby jeszcze dojrzalsze – dodaje. – Niektórzy sądzą również, że dziergać mogą tylko dziewczynki, ale ja wcale tak nie uważam. Choć rzeczywiście jest ich więcej, na moje warsztaty przychodzili także chłopcy.