Łódzki Sondergericht (Sąd Specjalny) mógł skazać Polaka na najwyższy wymiar kary np. za nielegalny ubój zwierząt, handel żywnością czy obrazę Niemca. Istotną formą represji była masowa wywózka na roboty do Niemiec. Do końca 1942 r. deportowano w ten sposób ponad 100 tys. łodzian. Powrót do miasta był możliwy tylko na skutek trwałego kalectwa lub poważnej choroby, a dzieci, które urodziły się w miejscu pracy przymusowej, były odbierane matkom.
Rekwizycja, czyli kradzież
Konfiskatę polskiego majątku władze okupacyjne rozpoczęły jeszcze we wrześniu 1939 r. Żołnierze niemieccy i funkcjonariusze administracji dokonywali na własną rękę grabieży ludności polskiej. Również Niemcy łódzcy rekwirowali czasem mienie swoich byłych polskich czy żydowskich sąsiadów pod pretekstem ich antyniemieckiej działalności. Od 13 października 1939 r. działał w Łodzi komisaryczny zarządca ds. surowców włókienniczych. Wkrótce w mieście powstała także ekspozytura Głównego Urzędu Powierniczego, której zadaniem było przejęcie polskich przedsiębiorstw. Proces wywłaszczenia zakończył się szybko, na wiosnę 1940 r., gdy wszystkie najważniejsze firmy produkcyjne i handlowe znalazły się w rękach niemieckich powierników, tzw. treuhändlerów. Dotychczas działające banki i instytucje kredytowe przejęły bezpośrednio Deutsche Bank i Dresdner Bank.
Fabryki ledwo przędły
Łódzki przemysł włókienniczy ulegał błyskawicznej dewastacji. Władze okupacyjne zezwoliły na utrzymanie produkcji na poziomie 30 proc. przedwojennego potencjału, a wiele mniejszych fabryk po prostu zamknięto. Niemcy w 1941 r. orzekli, że do użytku nie nadaje się 1/3 parku maszynowego, natomiast łódzki przemysł w czasie okupacji osiągnął faktycznie od 10 do 30 proc. dawnych możliwości. W 1/4 były to zamówienia wojskowe, a reszta – produkcja na potrzeby ludności. Innym problemem było chaotyczne przenoszenie przemysłu zbrojeniowego na wschodnie granice Rzeszy, czyli np. do Łodzi. Inżynierowie od Kruppa, Siemensa czy z BMW, niszcząc infrastrukturę hal, instalowali tam tymczasowo swoje urządzenia.
Głodno i chłodno
Racje żywnościowe, przyznane ludności polskiej przez okupanta, zaspokajały tylko 40 proc. zapotrzebowania dobowego osoby pracującej. Polacy w wieku od 14 lat otrzymywali tygodniowo przydział: 250 g mięsa, 2250 g chleba, 100 g margaryny, 75 g płatków żytnich, 0,5 litra mleka. Wartość odżywczą produktów obniżała jeszcze ich jakość, np. marmolada z buraków czy poślednie gatunki mięsa. Ubranie można było kupić głównie z tzw. przydziałów punktowych. W 1942 r. przyznano Polakom po 70 punktów, a na ubranie potrzebne było 80. Sama koszula stanowiła równowartość 24 punktów. Raz na dwa lata można było nabyć buty na podstawie specjalnych bonów. Natomiast na czas zimy przydzielano do 150 kg węgla na rodzinę. Zwykle był to opał niskokaloryczny, czyli tzw. brykiety.
Dyskryminacja
Dla ludności polskiej czynny był tylko jeden szpital przy ul. Łomżyńskiej, gdzie na jedno łóżko przypadało dwóch chorych. Leki można było kupować tylko w godz. 10:00–17:00. Okupant zlikwidował wszystkie dawne instytucje kulturalne, naukowe i społeczne. Polacy nie mieli prawa wstępu do muzeów, na boiska sportowe, baseny, do sal koncertowych. Nie mogli również korzystać z kawiarni i restauracji. Zostawiono im tylko kilka piwiarni na peryferiach miasta. Jedynym parkiem dostępnym dla Polaków była Wenecja przy ul. Pabianickiej.
Polacy mogli podróżować jedynie tramwajami, ale wyłącznie w wagonie doczepowym. Na jazdę pociągiem czy autobusem trzeba było mieć… zezwolenie. Obowiązywała godzina policyjna – latem od 22:00 do 4:00, a zimą od 20:00 do 5:00. Wprowadzono obowiązek pracy dla wszystkich osób powyżej 14. roku życia w wymiarze 10–12 godzin, bez prawa do urlopu. Podatek od wynagrodzeń wynosił 30 proc., a zarobki – od 15 do 25 marek tygodniowo, co ledwie wystarczało na zakup kartkowych towarów.