Konrad Wojtczak: Kiedy postanowiłaś zacząć pisać?
Joanna Guzik: To nie było postanowienie, tylko uczucie. Od zawsze towarzyszyło mi wiele emocji, którymi chciałam się dzielić. Pisanie daje możliwość złożenia kilkunastu słów, które potrafią opisać cały wszechświat. Doskonale pamiętam swoje dwa pierwsze utwory – jeden z nich opowiada o basenie i życiu pod wodą, drugi opisuje liście na wietrze. Napisałam je, gdy miałam 9 lat.
Co dziś uważasz o swoich utworach z dzieciństwa?
Każdy wiek rządzi się swoimi prawami. Porównując wiersze sprzed 20 lat z tymi wydanymi dziś, widać, że zmieniłam styl pisania. Wraz z wiekiem i doświadczeniem zaczynamy postrzegać świat inaczej. Spotykamy nowych ludzi i odwiedzamy miejsca, które nas inspirują. To taka wewnętrzna podróż od Haliny Poświatowskiej po Charlesa Bukowskiego.
Musiałaś interpretować w szkole utwory tak, jak chciała tego nauczycielka?
Często na lekcjach języka polskiego padało pytanie: „Co autor miał na myśli?”. Każdy z nas odpowiadał w podobny sposób, dostosowując swoje myśli do tego, co było wymagane. Gdy wracałam do domu, otwierałam książkę raz jeszcze i interpretowałam te same wiersze po swojemu. Wiem, że teraz w szkołach jest inaczej – zachęca się młodzież do tego, aby otwarcie przedstawiała swoje spostrzeżenia. I to jest właściwe. Sama podczas wieczorów poetyckich wybieram kilka osób do zinterpretowania moich wierszy na scenie. Ich uwagi są ciekawe i zaskakujące. To też poszerza mój punkt widzenia na tematy, które sama poruszam. Kiedy czytelnicy pytają, dzielę się również swoimi spostrzeżeniami, ale nikogo nie zmuszam do podobnego postrzegania świata. Patrzymy na tę samą białą ścianę, ale każdy z nas widzi ją inaczej.
Nie piszesz wierszy zawodowo, prawda?
Choć poezja wypełnia większą część mojego życia, nie traktuję jej jako pracy. Na co dzień – międzynarodowa korporacja, która w jakimś stopniu też ma wpływ na postrzeganie świata. Otaczam się ludźmi o różnych charakterach i typach osobowości. Interakcje z nimi przekładają się niekiedy na poezję. Ale te dwa światy się przeplatają. Nie wiem, czy kiedykolwiek w wierszu wspomniałabym o zestalonym dwutlenku węgla, gdyby nie praca w korporacji. Poezję, a przynajmniej wybrane fragmenty, cytuję też podczas prowadzenia projektów, porównując np. cel do Tajpej.