Konrad Wojtczak: Czuje się pan bardziej nauczycielem czy pisarzem?
Piotr Sowiński: Zdecydowanie o wiele bardziej nauczycielem i chyba to widać w moich książkach. Traktuję je jako pewnego rodzaju przedłużenie lekcji. Piszę w nich to, czego w szkole nie mówię, ponieważ nie ma na to czasu. Powieść daje mi możliwość dogłębnego przedstawienia danego problemu.
Dlaczego akcja pana książek rozgrywa się w Łodzi?
Tutaj urodziliśmy się ja, mój ojciec i dziadek. Mam łódzkie korzenie, więc piszę o tym, co znam. Akcja jednego mojego kryminału, „Zapomnianej misji”, rozgrywa się w Wielkopolsce, ale raczej będę trzymał się Łodzi. To bardzo ciekawe miasto mające specyficzną historię. Nazywam je kopalnią różnych zagadnień.
W jaki sposób dba pan o to, aby w powieściach nie pojawiały się błędy merytoryczne?
Przywiązuję do tego wielką wagę. Bardzo skrupulatnie zbieram materiały i dużo czytam. Przeglądam książki naukowe, powieści i gazety. Rozmawiam też z różnymi osobami i gromadzę ich wspomnienia. Jeżeli fabuła wymaga ode mnie tego, żebym przetasował poszczególne wydarzenia historyczne, zawsze wyjaśniam w posłowiu, dlaczego to zrobiłem.