Krystian Wendisch i Jasień. Co łączy pierwszego łódzkiego fabrykanta z tą rzeką?

Sto dziewięćdziesiąt pięć lat temu rozpoczęła się historia fabrycznej Łodzi. Ruszyła pierwsza w mieście przędzalnia bawełny. Po raz pierwszy też do zasilania włókienniczych maszyn użyto energii spadku wody rzeki Jasień.

mat. Archiwum
Przędzalnia Wendischa
7 фотоs
mat. Archiwum
fot. LODZ.PL
mat. Archiwum ZWIK
fot. zbiory APL
mat. Archiwum
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (7)

Jasień był szybką rzeką, miał wartki nurt, dlatego spiętrzony dawał dużo energii. Najpierw zasilał młyńskie koła, potem rzekę „zatrudniono” do napędzania pierwszych włókienniczych maszyn.

Przędzalnia Wendischa

Przybyłym licznie do miasta Łodzi rękodzielnikom z czasem zaczęło brakować przędzy do tkania tanich i trwałych bawełnianych materiałów. Uznano, że szybko trzeba zbudować dużą przędzalnię bawełny. Zgodził się ją wznieść, pochodzący z Chemnitz w Saksonii, Krystian Fryderyk Wendisch, „trudniący się od dłuższego czasu budowlą wodnych i innych wszelkiego rodzaju machin fabrycznych”.

Z rządowych pożyczek, w szczerym polu, u zbiegu obecnych ulic Przędzalnianej i Tymienieckiego postawił pierwszy w mieście włókienniczy zakład. Był on, jak na owe czasy (początek XIX w.), imponujący: trzykondygnacyjny murowany budynek z dwiema dodatkowymi kondygnacjami na poddaszu, prawie na 70 m długi i ponad 17 m szeroki. To pierwszy w Łodzi obiekt przemysłowy z prawdziwego zdarzenia. Na każdym z pięter były po dwie hale produkcyjne. Umieszczono w nich aż 27 maszyn przędzalniczych oraz 21 gręplarskich. Wprawiała je w ruch energia uzyskana z jednego koła wodnego.

Na potrzeby budowy przędzalni Wendisch wypalał cegły, usypał i urządził groblę na stawie przy obecnej ul. Przędzalnianej, przekopał od niego do zakładu kanał o głębokości aż 6,5 m, wyrównał koryto Jasienia, ściągnął do Łodzi nowoczesne maszyny i dobrej jakości bawełnę. Dał pracę łódzkim tkaczom.

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ