Jak wygląda w tej chwili Państwa rodzina?
W domu jest nas ośmioro, a jeden z chłopców, już dorosły, czeka na mieszkanie. W tej grupie mamy troje dzieci z niepełnosprawnościami, ale u nas wszyscy wychowują się razem i mają swoje obowiązki. Tak jak powinno być w każdej rodzinie.
Jakie to obowiązki?
Każdy musi coś robić w domu, na miarę swojego wieku i możliwości. Dzieci pomagają więc w zakupach i sprzątaniu. Największe wojny są o wyrzucanie śmieci – chętnych nie ma, a jeśli już są, to od razu mówią, że w takim razie ktoś inny zakłada nowe worki. Ale to też jest element tworzenia zdrowego, ciepłego domu. Zaangażowanie wszystkich, bo tę rodzinę tworzy każdy.
Państwo są dla nich ciocią i wujkiem czy mamą i tatą?
Często jesteśmy tymi drugimi. Dzieci mają potrzebę, żeby wybrzmiało „mama” i tata”. Czasem wynikają z tego nieco zabawne sytuacje, bo przecież część z nich jest w kontakcie z rodzicami biologicznymi i wtedy słyszymy: „tato, bo dzwoni do mnie tata”. To nie przeszkadza ani dzieciom, ani nam. Nas wręcz dowartościowuje. Otwieramy serca przed dziećmi, a one – przed nami. Choć to ostatnie zajmuje nieraz sporo czasu.