Joanna Dulas z Wolborza niedaleko Łodzi nigdy nie planowała, że zawodowo zwiąże się z drewnem.
Zaczęło się zupełnie zwyczajnie. Zrobiłam kilka domków w prezencie dla znajomych. Wrzuciłam zdjęcie na grupę miłośników ceramiki i nagle miałam skrzynkę pełną wiadomości. W 2022 r. założyłam stronę Domkowego Warsztatu. Wszyscy mnie do tego namawiali, a ja do dziś nie przepadam za tą nazwą, ale została. Od tamtej pory domki są właściwie w każdej mojej pracy. To dla mnie symbol ciepła, bezpieczeństwa, takich babcinych klimatów – tłumaczy Joanna Dulas.
Choć jak podkreśla, nie ma wykształcenia artystycznego, jej prace trafiają do domów w całej Polsce.
Zawsze lubiłam coś robić rękami, miałam zdolności plastyczne. Nie potrzeba szkoły, ale wyobraźni i odwagi – dodaje.
Twórcza wolność
W Domkowym Warsztacie nie ma katalogu, nie ma produkcji seryjnej. Zwykle robi kilka prac jednocześnie. Gdy jedna schnie, zaczyna drugą. Nie robi szkiców. Układa domki przy pile, sprawdza, czy razem dobrze wyglądają. Każda praca jest unikatowa. Nie potrafi powtórzyć poprzedniej pracy. Nie ma już tej samej deski, tej samej emocji. Nawet jeśli coś wygląda podobnie, zawsze będzie inne.
>>Dalsza część artykułu znajduje się poniżej<<
Odbiorcy, którzy dodają skrzydeł
Drewniane dekoracje Joanny budzą emocje i to nie tylko u niej.
Czasem dostaję wiadomość, że ktoś się wzruszył, czasem, że nie zdążył kupić, a bardzo chciał. To miłe, ale i trochę stresujące. Czuję odpowiedzialność, że ktoś czeka na moje prace – wyjaśnia.
Najbardziej wzruszają ją reakcje dzieci. Pewna pani napisała do Joanny, że jej córeczka zapytała: „Dlaczego ta pani robi to takie ładne?”.
Stare drewno, nowe życie
Joanna najchętniej sięga po drewno z odzysku, z rozbiórek, starych stodół, porzuconych mebli. Uwielbia drewno, które już coś przeżyło, ma duszę, swoją fakturę, kolor, nierówności. Choć jej mąż jest z zawodu stolarzem, Joanna większą część pracy wykonuje sama. Ma swoją ulubioną piłę, wyrzynarki, szlifierki. Niektórych dużych maszyn się boi – wtedy prosi męża o pomoc. Każda gotowa praca szybko trafia do nowych właścicieli.
Mam w domu tylko dwa moje domki. Czasem coś sobie zostawię „na chwilę”, ale wkrótce i tak kończy to u kogoś innego. Największą radość mam, gdy ktoś pisze: „Na żywo jest jeszcze piękniejsze niż na zdjęciu” – mówi Joanna.